Wyświetlenia

piątek, 3 marca 2017

Rozdział 1 "Piątkowa Niespodzianka"

Zapowiadało się na to co zawsze. Żadna nowość. Tak wyglądał każdy mój piątkowy wieczór-domówka z przyjaciółmi, a poza nimi alkoholem, śmieciowym żarciem, ziołem, huczącą z głośników muzyką i napaleńcami zamykającymi się w pokojach.
No i co najważniejsze-z moim chłopakiem.
Tym razem nie czekał na mnie przy wejściu tak jak co piątek. Zdziwiłem się, ale to chyba żaden powód do paniki.
Na pewno odnajdę go zaraz w tym tłumie.
Od razu poczułem na sobie wzrok dziewczyn siedzących naprzeciwko. Patrzyły wygłodniałym wzrokiem, widać było, że szukają kogoś z kim mogą się przespać. Pokiwałem jedynie głową i skręciłem na lewo wchodząc do kuchni. Josh i David przygotowywali drinki.
- Heej, tego nie robi się przypadkiem przy barku? - Zapytałem rozbawiony.
- Widziałeś te siedzące przy nim suki? - Zapytał Josh - Szukają ofiary, a ja obiecałem mojej dziewczynie, że więcej jej nie zdradzę.
- Gdybyśmy tam usiedli źle by się to skończyło - Dodał David.
- Widziałem je, gdyby wzrokiem dało się rozbierać przyszedłbym tutaj nagi - Zaśmiałem się i wyciągnąłem rękę po drinka.
- O stary, proszę cię, nawet nie chcę sobie tego wyobrażać - Pokiwał głową David i na raz wlał w siebie shota.
- Nie widzieliście może Max'a? - Zapytałem w końcu.
- Twojego fagasa? Nie - Odpowiedział Josh.
- Ale przyszedł, co nie?
- Błagam cię, kto opuszcza piątkowe imprezy? Na pewno musi gdzieś tu być, leć szukać go w tym tłumie, ewentualnie na drugim piętrze, tylko nie wchodź do pokoi bez pukania, doskonale wiesz czemu.
- Jasne, w takim razie do potem - Kiwnąłem do nich głową po czym zacząłem przedzierać się przez tańczący tłum.
Postanowiłem wejść na schody, z nich łatwiej będzie mi przeszukać roztańczone towarzystwo i być może znaleźć w nim mojego chłopaka. Kiedy udało mi się na nie dostać oparłem się o poręcz i popijając drinka zacząłem dokładnie wszystkich obserwować. Znalazłem wielu znajomych, byłych chłopaków i wrogów. Max'a mogłem sobie jedynie wyobrazić. Zakląłem pod nosem. W tym momencie poczułem ucisk na ramieniu. Odwróciłem się.
- Erin! - Krzyknąłem radośnie.
- Cześć Natan! Coś nie tak? Wydawało mi się, że przekląłeś - Erin z uśmiechem wpatrywała się we mnie czekając na odpowiedź.
Zawsze widząc ją myślałem sobie jaka ładna z niej dziewczyna. Jej brązowe, długie, proste włosy świetnie wyglądały do opalonej, gładkiej skóry. Ciemne, prawie czarne, duże oczy potrafiły zahipnotyzować. Nie rozumiałem czemu nie ma szczęścia do facetów, bo z jej urodą współgrał także cudowny charakter. Każdy chłopak którego poznała sprawił jej jakiś zawód. Wiele razy musiałem ją pocieszać i podawać jej na zmianę raz chusteczki raz trunki.
- Wiesz co, nie mogę znaleźć Max'a...
- Cholera! Zapomniałam, przepraszam...
- Co jest? - Zapytałem, podnosząc jedną brew do góry.
- Która to godzina... - Wyciągnęła z czarnej kopertówki telefon i spojrzała na wyświetlacz - Za jakieś pół godziny powinien się zjawić.
- Ale on przychodzi zawsze przed czasem więc co tu jest grane?
- Nie mam pojęcia, kazał ci przekazać, że zjawi się koło dziesiątej.
Zaśmiałem się nerwowo. Miałem dziwne przeczucie, że dziś coś wyjątkowo jest nie tak.
- Zaraz zaraz, przecież to mój chłopak tak? Dlaczego mi sam tego nie powiedział?
- Nie wiem...
Nie zastanawiając się zbytnio zbiegłem po schodach na dół i zacząłem staczać walkę z tłumem by dostać się do drzwi wyjściowych.
Wyciągnąłem telefon i szybko wykręciłem numer do chłopaka.
Pierwsze połączenie. Drugie, Trzecie. Dziesiąte. Nie odbierał. Myślałem, że lada chwila cisnę telefonem o asfalt.
Podniosłem głowę do góry. Na ciemnym niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy. Przez chwilę zamarzyło mi się usiąść na trawniku i patrzeć tak w tą ciemność z błyszczącymi gdzieniegdzie punktami, wprowadzającymi w relaksujący nastrój, jednak stłumiłem to w sobie i chowając telefon do kieszeni wszedłem znowu do środka. Erin nie było już na schodach. Musiałem wziąć się w garść. Istniała też możliwość, że wyolbrzymiam całą tą sytuację. Ale to nie było podobne do mojego chłopaka. Nigdy się nigdzie nie spóźniał, zawsze przychodził przed czasem, Lubił witać mnie w drzwiach długim, słodkim pocałunkiem, nie zwracając uwagę na innych. Potem dawał mi mojego ulubionego drinka do ręki i prowadził w tłum dając się ponieść muzyce.
Poza tym poinformowałby mnie osobiście, że będzie później, wytłumaczyłby dlaczego. Od zawsze nie lubił niejasnych sytuacji. W końcu po dwóch latach związku można by było rzec, że przejrzałem go na wylot.
Postanowiłem przejść się na górę. Wchodząc po schodach poczułem wibrację telefonu. Od razu za niego chwyciłem. Nie patrząc na wyświetlacz kto dzwoni, odebrałem prędko i rzuciłem nerwowo "halo". Wpadłem do łazienki gdzie muzyka zdecydowanie ucichła.
- Halo, cześć - Odezwał się jakiś damski głos.
Spojrzałem na wyświetlacz. Nieźle się zdziwiłem.
- Rebeca? O co chodzi? - Zapytałem próbując brzmieć naturalnie, jakby nie trząsały mną żadne emocje.
- Mój brat jest z tobą? - Zapytała jakby poddenerwowana.
- Nie, a czemu pytasz?
- Nie odbiera ode mnie telefonu, a muszę pilnie z nim porozmawiać - Wyjaśniła.
Szczęka mi opadła. Czyli od niej też?
- Słuchaj, dzwoniłem do niego parę razy i także nie doczekałem się jego głosu po drugiej stronie.
- Cholera co ty gadasz? W domu go nie ma, byłam pewna, że jest z tobą na domówce jak co piątek.
Zacząłem porządnie się martwić. Oderwałem na chwilę telefon od ucha by sprawdzić godzinę.
- Jak coś będziemy w kontakcie, dobrze? Może jeszcze dołączy na tą imprezę, a wtedy na pewno dam ci o tym znać - Widząc, że jest za dwie dziesiąta miałem zamiar polecieć szybko do drzwi i czekać przy nich na niego, tak jak on zawsze czekał na mnie,
- W porządku, to cześć - Rebeca nie czekając na odpowiedź rozłączyła się.
Schowałem telefon do kieszeni i ruszyłem na dół.
Niedługo się zjawi. I zobaczę co jest na rzeczy.
Te myśli wywołały u mnie ciarki.
Będąc przy drzwiach wziąłem głęboki oddech, No to czekamy.
***
Pół godziny minęło, a ja wciąż stałem. Co jakiś czas jedynie pod drzwi podchodził David podając mi drinki i poklepując mnie pocieszająco po ramieniu. 
- Stary, przepraszam za to co powiem ale lubię być szczery i wydaje mi się, że Max nie przyjdzie - Powiedział przyjaciel kiedy podszedł do mnie chyba już ósmy raz - Chodź do tłumu, pora się zabawić.
- Daj mi spokój - Powiedziałem zdenerwowany.
- No jak chcesz - Chłopak podał mi szklankę i powędrował do bawiącego się grona.
Nie mogłem patrzeć już na te drinki ale i tak wlewałem je w siebie do dna. Był to mój sposób na rozluźnienie. Emocje wciąż mną szarpały, ale zdecydowanie mniejszą już siłą.
- David odpuścił, ale ja nie mam zamiaru - Powiedziała Erin szczerząc się od ucha do ucha - Nie spędzisz tej imprezy przy drzwiach. 
Brunetka chwyciła mnie za rękę. 
- Idziemy się bawić, chodź chodź.
Wiedziałem, że nie dałaby mi spokoju, więc trzymając się dalej za ręce poszliśmy do pozostałych.
Kiedy byliśmy już wystarczająco daleko od drzwi zaczęliśmy tańczyć. Erin miała wspaniałe ciało i świetnie się ruszała. Ze mnie też był całkiem dobry tancerz. Kiedy wczułem się w rytm mogłem przetańczyć całą imprezę.
W pewnym momencie Erin stanęła nieruchomo i zaczęła rozglądać się nerwowo.
- Co jest? - Zapytałem podchodząc do niej blisko by mnie usłyszała. 
- Zdaje mi się, że właśnie go zobaczyłam. 
Zamarłem.
- Serio? W którą stronę poszedł? - zapytałem niecierpliwie.
Przyjaciółka oniemiała jeszcze bardziej.
- Nie mów, że...
- Jest za tobą. 
Odwróciłem się spontanicznie. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. To on pierwszy powinien się odezwać. Oboje patrząc na siebie milczeliśmy przez długi czas. Miałem gulę w gardle, której nie dało się przełknąć. Ale ile można się tak głupio w siebie wpatrywać? Pierwszy przerwałem niezręczną ciszę. 
- Idziemy na górę, musimy porozmawiać - Powiedziałem i od razu ruszyłem na schody.
Byłem pewny, że za mną pójdzie i tak też oczywiście było. Wpatrzony w stopnie, szedł jakiś nieobecny. Aż chciało się nim potrząsnąć i przywrócić go jakoś do ładu. 
Po długim pukaniu w przeróżne drzwi znalazł się wolny pokój. Zapaliłem światło i usiadłem na wielkim, dwuosobowym łóżku. Max zamknął drzwi i stał przy nich patrząc na mnie, To był mrożący wzrok. Nie patrzył na mnie jak kiedyś, z radością. Jego jasnoniebieskie oczy miały w sobie chłód.
- Więc może wytłumaczysz mi swoje zachowanie? - Znów zacząłem. 
Na szczęście od razu przeszedł do rzeczy. 
- Pamiętasz jak jeszcze miesiąc temu tak między nami się nie układało, że oboje myśleliśmy nad zerwaniem? - Odpowiedział pytaniem na pytanie. 
- Tak - Odpowiedziałem zwięźle.
Rzeczywiście, było coś takiego. Max często się zamyślał, nie dało się normalnie spędzić się z nim czasu, bo fruwał w obłokach i nie słuchał co się do niego mówi. Irytowało mnie to tak bardzo, że pewnego dnia oznajmiłem mu, że więcej nie będziemy się widywać, może do mnie pisać o ile łaskawie będzie chciał. Unikałem kontaktu jak tylko się dało. Na uczelni ukrywałem się gdzieś na dziedzińcu, który miał dużo miejsc do samotnego spędzania czasu. Po jakimś czasie miałem tego dość, ale chciałem żeby to on pierwszy wyskoczył z inicjatywą pogodzenia się, Nie doczekałem się, więc przyszedłem do niego któregoś wieczoru i zagroziłem rozstaniem. Po tym co powiedział poczułem się jakbym dostał w twarz. Powiedział, że i on sam myślał nad końcem. Byłem przerażony i zdezorientowany. Rankiem znów podszedłem do rozmowy i udało mi się jakoś wszystko naprawić.
- Więc i pamiętasz przyczyny tej wielkiej kłótni?
- Tak.
- Chodziłem taki zamyślony z powodu pewnego chłopaka.
Złapałem się kurczowo kołdry leżącej na wielkim łożu, znów poczułem się jakby wymierzono mi policzek, 
- A, więc znudziłem ci się już?
- Nie.
- Czyżby?
- Wiesz mi lub nie, wciąż cię kocham. Ale od kiedy pojawił się w moim życiu ten chłopak nie mogę przestać o nim myśleć. Chciałem skorzystać z okazji i zerwać podczas tej naszej sprzeczki, ale nie potrafiłem, coś mnie blokowało.
Spuściłem głowę do dołu i schowałem twarz w dłoniach. Myślałem, że lada chwila wybuchnę i rozniosę wszystko co jest wokół. Podniosłem się i podszedłem do niego blisko.
- Więc ten miesiąc się ze mną męczyłeś, bo coś cię kurwa blokowało? - Miałem zupełnie nie swój głos, ale nie mogłem nad tym zapanować.
Chłopak westchnął.
- Ja tego chłopaka nie zostawię, Gdybyśmy wciąż byli razem zdradzałbym cię z nim. Musisz znaleźć sobie kogoś innego.
- Więc zrywasz ze mną?
Znów westchnął,
- Tak.
Nie chciałem w to uwierzyć. Pokiwałem głową.
- To się nie dzieję naprawdę... - Szepnąłem.
- Musisz się z tym pogodzić, Nat.
Poczułem furię. Odsunąłem chłopaka od drzwi i wyszedłem z pokoju, trzaskając drzwiami. Zbiegłem po schodach. Szybko przetargnąłem się przez tłum taranując innych i kiedy miałem sięgnąć klamki, poczułem na ramieniu czyiś ciężar.
- Przyjas...szielu, stary szo ty robisz? - Zapytał pijany David.
- Wychodzę - Odpowiedziałem krótko i złapałem go za nadgarstki tym samym odklejając go od siebie.
Na dworze zrobiło się bardzo zimno. Ale nie było to dla mnie wtedy problemem. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Erin. Szanse, że odbierze były niemal zerowe. Nie zdziwiłem się więc, kiedy w usłyszałem w słuchawce jej pocztę głosową.
Niech to szlag.
Założyłem kaptur na głowę, schowałem ręce do kieszeni i zacząłem iść przed siebie szybkim krokiem. Czekała mnie pół godzinna droga do domu. Nie wziąłem pieniędzy ze sobą, bo spodziewałem się, że po imprezie ja i Max zostaniemy podwiezieni przez jego siostrę Rebece jak to było zawsze. Często też, kiedy byliśmy pod moim domem Max decydował, że zostanie u mnie na noc. Ta myśl zabolała. Już nigdy tak nie będzie. 
Nie obudzę się więcej u jego boku, nie będę mógł dotykać tego wspaniałego, wyrzeźbionego ciała i wdychać jego zapachu który tak mnie uspokajał.
Czułem się przy nim bezpiecznie, czułem, że on nigdy nie pozwoli na to abym cierpiał, zawsze będzie mnie osłaniał. Myliłem się. 
Dziś pozwolił na to bym cierpiał. Co więcej sam się do tego przyczynił.
Łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu, więc zmrużyłem je szybko. 
Czy nie jest lepszy koniec od zdrad?
Przecież powiedział, że by mnie zdradzał.
Ta myśl była odrażająca. 
Całowałbyś usta, które jakiś czas temu były całowane przez kogoś innego.
Wzdrygnąłem się na samą myśl. Otworzyłem oczy. Łzy zaczęły ściekać mi po policzkach.
Niech lecą. Nie mogę tak tego dusić w sobie, bo będzie jeszcze gorzej.
Usiadłem zrezygnowany na chodniku i zrobiłem to, na co miałem już wcześniej ochotę. Zacząłem wpatrywać się w piękne, gwiaździste niebo. Pochłonięty tym widokiem zupełnie nie zauważyłem samochodu naprzeciwko. Dopiero kiedy usłyszałem głośny dźwięk klaksonu spojrzałem na niego. I od razu go rozpoznałem.
- Nat, ale z ciebie palant! - Krzyknęła Beca - Miałeś mi dać znać co i jak z moim bratem!
Beca zamknęła szybę w samochodzie i wysiadła. Łzy znów napłynęły.
- Hej, co się stało? To ma coś wspólnego z Max'em? Mów szybko - Dziewczyna złapała mnie za ramiona i wpatrywała się w oczy ze zniecierpliwieniem.
- Zerwał ze mną - Kiedy to powiedziałem, dostałem już kompletnej histerii. 
Płakałem jak małe dziecko, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Znasz chociaż powód? - Zapytała wyraźnie zmieszana.
- I...Inny chło...chłop...ak - Mówiłem łkając żałośnie.
- To nie w porządku! Czy mu już kompletnie odbiło?! - Rebeca zdenerwowała się wyraźnie.
Otarłem rękawem łzy z policzków. Oczy paliły jak nigdy.
- Jedziemy, wstawaj - Dziewczyna podniosła się i otworzyła mi drzwiczki od strony kierowcy.
Wślizgnęła się do auta i otworzyła mi drzwi od strony pasażera.
- No na co czekasz? - Zapytała.
Podniosłem się i zająłem miejsce obok niej. Zamknąłem drzwiczki i zapiąłem pasy.
- Jechałam do David'a sprawdzić czy Max tam jest i jeśli okazałoby się, że tak, odwieść go do domu. Ale w takim razie, zasłużył sobie by iść sam.
Uśmiechnąłem się lekko. Byłem zadowolony z tego, że trzyma moją stronę i nie próbuje bronić brata.
- W sumie spodziewałam się, że jak zawsze będziecie we dwóch - Dodała niepewnie.
- Ja też. Dlatego nie wziąłem pieniędzy na taksówkę i zamierzałem wracać pieszo.
- Z początku zatrzymałam się sprawdzić czy to nie Max. Macie identyczne bluzy.
Spojrzałem na rękawy czarnej bluzy Adidasa.
- Tak, kupowaliśmy je razem - Powiedziałem cicho, licząc na to, że się znowu nie rozpłaczę,
Rebeca nie odezwała się już więcej. Resztę drogi przejechaliśmy w zupełniej ciszy. Kiedy zatrzymaliśmy się pod moim domem, miałem przed oczami scenę jak Max mówi swojej siostrze, że spędza ze mną noc i szczęśliwy wysiada z tylnego siedzenia czarnego Mercedesa. Zaraz potem wysiadam ja i wskakując mu na plecy zostaje wnoszony do środka. 
- Natan, wysiadaj - Usłyszałem nagle.
- A, tak. Zamyśliłem się, wybacz. Dzięki za podwózkę - Powiedziałem i otworzyłem drzwiczki.
- Nie ma sprawy - Usłyszałem jeszcze i samochód odjechał.
Wyjąłem klucze do domu i otworzyłem drzwi. 
Rodzice na pewno śpią.
Nie zapalając światła na przedpokoju, zdjąłem buty i ruszyłem po prostej schodami na górę. Mój pokój był lekko uchylony. Wślizgnąłem się do środka i rzuciłem na łóżko. Przykryłem głowę poduszkami. Miałem ochotę krzyczeć. 
Dlaczego? Co to za przeklęty chłopak odebrał mi moją miłość? Gdybym go zobaczył chyba bym go zabił. Co on ma takiego w sobie, że tak bardzo pociąga Max'a?
Zadawałem sobie te pytania już podczas drogi z Rebecą. Wciąż kotliły się w głowie. Wiedziałem, że tej nocy nie uda mi się zasnąć.
_______

Więc oto pierwszy rozdział :D Jak go oceniacie? Chętnie czekam też na jakieś wskazówki, co mogłabym ulepszyć, nie tylko w stylu pisania ale także i w blogu. Każdy komentarz będzie dla mnie bardzo znaczący:)

Postacie

1. Natan


2. Max


3. Erin


4. Rebeca


5. David 


6. Josh


7. Luna


8. Cris